Rezurekcja epickiego PBF jakim był Bleach Revolution
Dante też przestał chlapać dziewczynę. W sumie miło byłoby u niej pracować chociażby jako osobisty ochroniarz czy coś w tym stylu. O ile wszystko by mu odpowiadało rzecz jasna.
Na pytanie dziewczyny wzruszył ramionami.
-Powiedz, że padało księżniczko...-zażartował sobie.
Dante przeciągnął się wystawiając ręce do góry i napinając mięśnie odchylając się w tył. Pobiegał trochę, pochlapał się wiec teraz chętnie by poleniuchował... Wygrzał się w słonku, posłuchał szumu fal, powdycha morską bryzę... Ale najpierw podszedł do dziewczyny, znów przerzucił ją przez ramię i zaniósł na brzeg.
-Wrzuciłem cię to i muszę cię wynieść... -uzasadnił sadzając ją na ziemi. Podał jej też swój płaszcz: -Tam za skałką będziesz niewidoczna. Zdejmij te mokre ubrania bo się przeziębisz i okryj się tym. Ja tu na chwilę zamknę oczy...
Następnie ziewnął i padł na ciepły piasek podkładając dłonie pod głowę.
Offline
Misaki co prawda miała jeszcze wystarczająco sił żeby bawić się choćby przez długi czas, bo bardzo energiczna była z niej dziewczyna, gdy ktoś odgadł jak lubi się bawić. Po prostu stwierdziła, że gdyby trwali zbyt długo w jednej czynności, to w końcu zrobiłoby się niezręcznie. Miała też dość sił aby wyjść pieszo na brzeg, jednak to nie było jej dane. Już sobie wyobrażała co myślą teraz o nich przyglądający im się rybacy i uśmiechała się do tych myśli. Pewnie stwierdzili, że ta dwójka uciekła z zakładu dla obłąkanych. W sumie nie dziwiłaby się gdyby na prawdę za takich ich uważali - w końcu na takich właśnie wyglądali.
-Padało? - dziewczyna spojrzała wątpiąco na dzisiejsze bezchmurne i słoneczne niebo. To w końcu Hiszpania, tu musi być ciepło i słonecznie, o ile nie ma deszczu. - Powiem, że poślizgnęłam się i wpadłam do rzeki.
Nie uwierzą, ale deszcz i tak był o wiele mniej prawdopodobny.
-Bez urazy, ale na prawdę nie chcę nosić twojego płaszcza. - nie to, żeby jej się nie podobał, czy coś, ale po prostu widok kobiety w ubraniu męskim, podczas gdy mężczyzna właśnie bez tej części ubioru idzie obok niej daje ludziom pełne prawo do uważania, że z tą damą jest coś nie tak. - I na prawdę, lubię swoje ciuchy i chyba ich nie zdejmę. Jest ciepło, nie przeziębię się.
Nie miała zamiaru zdejmować tych ubrań, chociaż były podarte i przemoczone, bo po pierwsze, wciąż były wygodniejsze niż jakakolwiek suknia, a po drugie... na prawdę nie miała ochoty przebierać się w pobliżu Dantego.
Offline
Dante nagle zrozumiał jak mógł być zrozumiany przez dziewczynę. Zarumienił się lekko i podnosząc się szybkim ruchem zaczął wymachiwać przed sobą rękami.
-T-To nie tak jak myślisz! Po prostu przy takim cieple szybko by ci wyschły i nie musiałabyś sie tłumaczyć w domu! -tłumaczył podenerwowany chłopak.
By ukryć buraka na twarzy odwrócił się szybko i zaczął grzebać patykiem w piasku.
-Ale cię do niczego nie zmuszam! Nic nie musisz! Nie było tematu, szafa gra, jest super!
Debil... Tyle dziewczyn w życiu miałeś a tracisz głowę dla jakiejś księżniczki... Ale za to jakiej księżniczki ^^... Uruchom MÓZG palancie!!!, kłócił się ze sobą w myślach.
Offline
Misaki oczywiście nie zrozumiała go źle i wiedziała mniej więcej o co mu chodzi, że nie miał żadnych złych zamiarów. Lecz mimo wszystko, czysto zapobiegawczo, wolała pozostać w ubraniu. W swoich ciuchach, nawet jeśli były do reszty przemoczone, czuła się znacznie lepiej! Gdy Dante zaczął się tłumaczyć, zachichotała. Zabawny z niego facet, nie ma co. Każdy facet jest w sumie zabawny, gdy zaczyna się tłumaczyć.
-Rozumiem, rozumiem!
Ona w sumie też w facetach mogła przebierać, a dziesiątki lgnęły do niej z wywieszonymi jęzorami, ale nie mogła sobie pozwolić na "tracenie głowy" do kogokolwiek. Wszystko ma pod kontrolą - każde uczucia należy trzymać na wodzy i pozostawić sobie zdrowy rozsądek, który pozwoli wszystko ułożyć i przemyśleć, potem dopiero można się zakochiwać. Co do Dantego rozsądek powinien być jeszcze bardziej wyczulony, bo tu jest wyjątkowa łatwość pominięcia któregoś z elementów, co spowodować może katastrofę.
-Bez nerwów. - uspokoiła go jeszcze, przestając już chichotać. - I tak wyschnę siedząc na słońcu. Chyba, że masz zamiar gdzieś jeszcze mnie zabrać.
Niech nie myśli, że dziewczyna porzuci pomysł odwiedzenia obozu - jeśli on jej nie pomoże, sama znajdzie sposób!
Offline
Dante siedząc podrapał się za tył głowy. Było jeszcze wcześnie i pogoda dopisywała. Ubrania Misaki szybko wyschną o ile pogoda się nie zmieni. W sumie mając cały dzień spokojnie powinni znaleźć obóz, do którego obiecał ją zabrać.
-Jeszcze gdzieś, hmmm... Myślę, że jak trochę podeschniesz to możemy znów poszukać obozu...-zaproponował Dante.
Teraz powinien znaleźć to przeklęte miejsce. Lecąc powinno być to łatwiejsze, zwłaszcza iż obóz sojuszu trochę zajmował. Jednak coś trapiło chłopaka i musiał swe obawy rozwiać zanim doprowadzi tam dziewczynę.
-Ale powiedz mi szczerze... Po co chcesz tam iść? -zapytał bardzo poważnym głosem.
Offline
Obiecał ją zabrać? Otóż właśnie nie obiecał, ale skoro tak twierdzi, to dla niej tym lepiej. Szczerze mówiąc, aż tak bardzo jej się tam nie spieszyło, żeby musiała tam być akurat dzisiaj, a i nie interesował jej sam obóz, a walka. Chciała po prostu poznać powód, dla którego cała ta wojna wybuchła, oraz może w jakiś sposób, jaki tylko jest możliwy, wziąć w niej udział.
-Chcę pomóc, mieć jakiś udział w tej walce, gdy już się dowiem o co walczycie. - a skoro już się dowie, to może okaże się, że nie ma wcale ochoty pomagać?
-Wiesz, jak w tych wszystkich komnatach i ogrodach jest cicho i nudno? Ja nie po to dostałam tę moc, żeby siedzieć z nią zamknięta i nie móc nawet wypuścić strzały! - w jej głosie wyraźnie słychać było złość i pewien rodzaj żalu. - Nie ma tam jakiegoś miejsca, gdzie pomagają kobiety? Punkt medyczny, czy coś w tym stylu?
Offline
Na początku oczy Dantego otworzyły się z szoku i przerażenia. Powód był prosty: pomyślał że dziewczyna chce wziąć udział w regularnej bitwie nie mając pojęcia jakie to piekło. Uspokoił się nieco gdy dziewczyna dodała o pomocy w punktach medycznych.
Dante spuścił głowę tak ze grzywka przykrywała mu oczy.
-Cicho i nudno, co?... -zapytał niemal pomrukując. -Ale ty masz ojca. I cokolwiek by to było nic nie może być dla ciebie ważniejsze niż on... Ja nie mam już nikogo... Nie mam nic do stracenia.
Co prawda wciąż miał Vergila i Nero ale byli od siebie tak daleko, że lata by minęła nim dowiedzieliby się wzajemnie o swojej śmierci. Być może już jest całkiem sam...
-Ty masz to szczęście, że możesz tej wojny uniknąć, przeczekać ją w ciepłej komnacie przy filiżance herbaty... To nie jest twoja wojna. A skoro nie chcesz pieniędzy, nie chcesz sławy ani nie masz z ią ic wspólnego... Dlaczego chcesz w niej uczestniczyć?
Chłopak tego po prostu nie rozumiał. On dałby wszystko by móc powiedzieć, że w komnatach jest cicho i nudno, że nie ma okazji by użyć swej mocy. Widział już w życiu wiele krwi. Zbyt wiele wiosen karmiło się krwią spływającą z klingi jego ostrza.
Offline
Regularna bitwa? Może i chciałaby choć raz coś takiego na oczy zobaczyć, ale była pewna, że to nie dla niej. Na pewno nie wytrzymałaby długo biorąc pod uwagę jej niesamowicie śmieszną potęgę i krzepę fizyczną.
-Dlaczego nic nie może być ważniejsze niż on, skoro dla niego jest wiele rzeczy ważniejszych niż ja?
Wiadomo, że ojciec był dla niej ważny, a on niezwykle się o nią troszczył. Wręcz zrobiłby wszystko, żeby trzymać ją zamkniętą w tych komnatach, byle tylko nie poszła nigdzie, gdzie może ją spotkać niebezpieczeństwo... jednak jego wszystko to za mało, bo ona ciągle się gdzieś wymykała. Nie rozumie, że ona potrzebuje trochę przeżyć i ona nigdy nie będzie jedną z takich słodkich panienek, dystyngowanych dam?
Smutno jej się zrobiło, gdy Dante wspomniał o swojej rodzinie. Ona wiedziała, jak to jest, gdy kogoś brakuje, więc w pewnym sensie rozumiała o co mu chodzi.
-Nie mogę przez całe życie pić herbaty. - Ta odpowiedź według niej wystarczyła na pytanie Dantego - nie pozwoli jej na to charakter, czy temperament. Tak, jeszcze może wyjdzie za jakiegoś bogatego panicza, i dnie będą jej beztrosko upływać na wizytach u innych bogatych paniczów i rozmowach z bogatymi, wystrojonymi, czyściutkimi kobietami? Już woli opatrywać śmierdzących, upaćkanych krwią mężczyzn, którzy nie bali się ubrudzić się w imię czegoś. Bo co taki panicz może wiedzieć o odwadze, czy bólu? O jakich przygodach może jej opowiedzieć? Czym ją zaciekawić i jak sprawić, że będzie go podziwiała?
Offline
Dante jakby lekko zaśmiał się kwitując jej odpowiedź. Wstał, założył na siebie koszulkę i płaszcz. Na plecy włożył miecz i umieścił pistolety w kaburach za plecami.
-Dla rodzica nie ma nic ważniejszego niż jego dziecko. Jednak oni różnie to okazują... Ale najważniejsze jest to, że ma się tych kochających rodziców...
Chłopak niemal całe życie był sam. Jego matka odeszła gdy miał kilka lat a ojciec umarł zaraz po jego urodzeniu. On i jego bracia nie doświadczyli rodzicielskiej troski. Nie mieli szans by narzekać na rodziców, by uciekać z domu, by płakać na ich ramieniu, by usłyszeć ojcowskie "Jestem z ciebie dumny, synu". Dorosłość, ból, krew i przygody dopadły ich wcześniej niż mogli tego chcieć.
"-Żyliśmy w piekle... Zgotujmy więc piekło naszym wrogom!" -tymi słowami pożegnali się 3 lata temu.
Chłopak otrząsnął się z bolesnych wspomnień swej młodości. Odwrócił się do dziewczyny.
-Chyba już suche, co? Chodź pokaże ci to co tak bardzo chcesz zobaczyć... -powiedział wystawiając do niej rękę i uśmiechając się w charakterystyczny sposób.
Offline
Dziewczyna wiedziała, co on może o niej myśleć. Głupia, rozpuszczona dziewucha, nudzi jej się w domu, to chce iść na wojnę, a nawet nie wie, co tam się dzieje. Owszem, nigdy nie widziała, jak wygląda wojna od środka, i choć to ją ciekawiło, to nie ciekawość była powodem, że chciała odwiedzić obóz. Chciała... po prostu coś poczuć, jakieś emocje? Łączyć się w bólu z innymi, być częścią czegoś.
-Ja kocham jego i on kocha mnie, obydwoje o tym wiemy.
Życie każdemu układa się inaczej. Misaki już wiedziała, że Dante miał ciężko, ale to właśnie ludzie ukształtowani trudnościami są dla niej tymi na prawdę wartościowymi. Może ona sama jest pusta i nic nie wie o życiu, ale właśnie tę wiedzę pragnie zdobyć. Ona nie chce się kręcić wśród dworskich pustaków. Chce poznać wartości.
-Suche... - mruknęła cicho i chwyciła jego wyciągniętą dłoń.
Offline
Dante chwycił jej dłoń i pomógł jej wstać. Znów przyzwał Lucifera i rozpostarł stalowe skrzydła. Chwycił dziewczynę w talii obejmując ją rękami.
-Lecimy!-krzyknął i wzbił się z nią w powietrze.
Latanie sprawiało mu przyjemność. Dopiero gdy odbił się od ziemi poczuł że odbija się od dna. Człowiek naprawdę wolny to człowiek ze skrzydłami...
z/t
Offline