Rezurekcja epickiego PBF jakim był Bleach Revolution
Jeden z dalej położonych okręgów w Rukongai. Panuje tu wysoka przestępczość i spore zaniedbanie.
Michi ocknęła się na środku ulicy. Skrzywiła swój pyszczek bo absolutnie nie pamiętała niczego poza imieniem. Zerwała się na równe nogi kręcąc głową w każdą stronę z przerażonym spojrzeniem.
-O Mamuś... Porwali, zgwałcili, wywieźli!
Spanikowana zaczęła dreptać w tę i z powrotem mamrocząc bez sensu pod nosem. Łzy nazbierały jej się na krawędzi oczu gotowe zdradzić jej stan. Kiedy zdała sobie sprawę, że zachowuje się jak kompletna idiotka przystanęła z głupią miną.
-Michi Ty debilko. Nie zgwałcili. Nie mogli. Jaki dureń by Cię chciał.
Ta, ponownie skrzywiła się zdając sobie z tego sprawę. Wzięła głęboki oddech by się uspokoić. Ni cholery nie znała okolicy...
-Głucho, ciemno i do domu daleko... Niech to szlag. Jedynie ja mogłam się w coś takiego wpakować.
Odpłynęła zastanawiając się co ma ze sobą zrobić.
Offline
Gdy Michi rozmawiała sama ze sobą nie zauważyła że jakaś osoba ją obserwuję chłopak miał coś w rodzaju chustki na twarzy wiec przypominał przez chwile bandytę . Chłopak siedział na ziemi wpatrując się w dziewczyne .Siedział bez ruchu jak by zamarł
Offline
Owszem, Michi tajemniczego jegomościa nie zauważyła. I tajemniczy jegomość nie chciałby być zauważony przez Michi. Po pierwsze: podniosłaby niesamowity raban. Whatever, dziewczyna nadal lamentowała i biadoliła nad swoim położeniem. Znaleźć się w obcym miejscu? Koszmar. Znaleźć się w obcym miejscu i być obserwowaną przez tajemniczego jegomościa w chustce na twarzy którego W KOŃCU zauważyła? Zgon na miejscu. Zamarła z utkwionym w nim spojrzeniu. I cóż... Jak to Michi. Podniosła raban (do przewidzenia) i zaczęła przebierać nogami ile wlezie w głąb ulicy. Nawet się za siebie nie spojrzała. Cóż z tego że przywitała glębę kilka razy, kiedy już wpadła za róg rzężąca niczym stara furgoneta święcie przekonana że uratowała i tyłek i zgubiła obserwatora. Czuła się wykończona jakby conajmniej biegła z Japonii do Meksyku.
-Co ze mną do cholery jest? Czuję się wypruta ze wszystkich sił. Gdzie ja w ogóle jestem i co mam ze sobą teraz zrobić?!
Offline
Chłopak widząc że dziewczyna biegnie poderwał się wskoczył na dach i pobiegł za nią lecz dachami.Gdy dziewczyna się zatrzymała obserwator przykucną przy kominie obserwując ją i po chwili zszedł .
-Cii zaraz ci wszystko wyjasnie chodz .Po czym złapał dziewczyne za reke poporostu i szedł przed siebie.
Offline
Dziewczyna była przerażona. Jakiś obcy koleś ciągnął ją w nieznane miejsce. W dodatku trzymał ją za rękę. Zalała się rumieńcem i nic więcej nie powiedziała. Miała jedynie nadzieję, że szybko się z życiem nie pożegna. Szła w milczeniu chociaż miała ochotę krzyczeć. W końcu nie wytrzymała.
-Dokąd mnie ciągniesz?!
Pisnęła. Rozglądała się po pomoc. Czy nikt się nie interesował tym że właśnie zostaje uprowadzona?
-Słuchaj, ja potrafię dokopać! I właśnie czuję że jestem o krok od tego! Albo mi wytłumaczysz, albo posmakujesz mojego buta!
Wow... To całkiem niezły napad odwagi jak na Michi...
Offline
\\\ Przejmuję fabułę ///
Chłopak nie wytrzymał i gdy Michi zaczęła mu grozić, przystanął, puścił ją i odwrócił się do niej.
-Posłuchaj! Ja staram się Ci pomóc. Widzę, że jesteś nowa, ale miałaś pecha rozumiesz? Wylądowałaś w nieciekawym miejscu. Jeśli zostałabyś dłużej na tej ulicy, pewnie spotkałyby Cię przykre rzeczy...
Offline
Michi spojrzała na niego w osłupieniu. Jej oczy podążały za nim gdy odchodził. Poczuła się dwojako. Z jednej strony pozbyła się kolesia przez którego czuła się prześladowana. Z drugiej czekała ją pewnie nieciekawa śmierć. Oplotła się ramionami i ukucnęła. Pochyliła głowę tak, że włosy zasłaniały jej twarz. Na ubitej ziemi pojawiły się małe mokre plamki.
-Boję się... Nie znam nikogo, nie wiem komu ufać... Nie mam dokąd pójść...
Szeptała do siebie. Jeszcze pewnie jedyna osoba która mogła jej pomóc poszła sobie. Oh, do cholery! Jak miała się zachować?! Spłoszona nastolatka w zupełnie obcym miejscu? Gdzie każdy na nią krzywo patrzy a jedyna pomoc przyszła od faceta któremu nawet twarzy nie widać?! Ciągnie ją w diabły nawet się nie przedstawiając? No jasne... Leci, pędzi za nim. Gnie na złamanie karku... Błagam. Trochę logiki... Czuła się beznadziejnie. Wyczerpana, słaba, niewielka w tym całym świecie. Oczywistym było że będzie stawiać opór. Jednak teraz tego żałowała... I z braku jakiejkolwiek nadziei płakała skulona pod jakąś ścianą.
Offline
Michi postanowiła zostać w miejscu, jednak po chwili z ulicy dało się słyszeć jakieś okrzyki nie przyjemne dla ucha. I to z pewnością nie od jednej osoby, a od sporej grupy, wydawałoby się męskich osobników. Poziom hałasu narastał, zwiastując zbliżanie się zagrożenia. Jako, że był środek dnia, powoli wydłużone cienie, zaczęły się zbliżać do wejścia w wąską uliczkę. Nagle bez ostrzeżenia, dłoń zasłoniła usta dziewczyny, a druga złapała ją za ramię prostując i przyciągając do ściany. Michi znów ujrzała zamaskowanego chłopaka.
-Proszę bądź cicho inaczej nas znajdą... Nie chcę mieć cię na sumieniu.
Offline
Michi zagryzła wargę. Skąd wie że może mu zaufać? Jednak odsłonił twarz i się jej przedstawił. No dobra, jak na takie warunki to musi starczyć. No i uratował ją przed tą hałaśliwą zgrają... Dziewczyna po krótkim zastanowieniu stwierdziła że jednak musi przełamać strach. Uśmiechnęła się delikatnie i skinęła głową. Podała dłoń Anterowi, może w ten sposób poczuje namiastkę bezpieczeństwa.
-Michi... Mówią na mnie Michi.
Pomyślała, że bez sensu jest pytać dokąd ją zabiera jak i tak nazwy miejsca nie będzie pewnie kojarzyć.
Offline
Po krótkiej chwili i przedstawieniu się przy chłopaku, ten uśmiechnął się. Nadal trzymając ją za rękę, pociągnął ją lekko by w końcu ruszyła i ruszył w dalszą część uliczki. Jak się okazało między tymi domami istniała wielka sieć drobnych uliczek jednych ślepych innych rozgałęziających się. Anter jednak poruszał się płynnie przez każdą z nich, jednak przy każdym większym rozejściu sprawdzając stan bezpieczeństwa. Ten obszar musiał być faktycznie niebezpieczny, tak jakby wandale i grupy bandytów były tu przy władzy. W parunastu minutach wraz z Michi dotarli do jednego z pospolicie wyglądającego domu jak każdy inny.
-Choć coś ci pokażę.
Offline
Michi tylko oparła dłonie na krzesełku. Rozejrzała się po pokoju ze strachem w oczach i zacisnęła wargi w wąską linię. Zaczepiła wzrok na chłopaku. Chwilę się mu przyglądała pomijając jednak oczy.
-Moglibyśmy porozmawiać?
Spytała cicho, zawstydzona z delikatnymi rumieńcami na bladych policzkach. Bała się spojrzeć prosto w oczy. Ani razu tego nie uczyniła.
-Chciałabym wiedzieć kim jesteś... I kim są shinigami... I czy wiesz, czemu się tu znalazłam, chociaż chwilę temu byłam u siebie w... Domu...
Mówiła półszeptem. Miała przyjemny dla ucha delikatny damski głos, w dodatku gdy szeptała wydawał się być miękki, przywodzący na myśl coś ciepłego i słodkiego. W dodatku Michi już się nie uśmiechała. Chwila w uliczce była ulotna. Teraz na twarzy królował smutek i powaga.
Offline
Po nieśmiałym stylu rozmowy chłopaka łatwo było zauważyć, że jednak nie miał zbytniego kontaktu z przedstawicielkami płci przeciwnej. Mimo wszystko starał się być miły, ale też poważny. Kiedy Michi się w końcu odezwała, chłopak posłuchał jej. Nie naciskał, bo też zdołał zauważyć, że jest dosyć nieśmiała. Po krótkiej chwili postanowił odpowiedzieć dziewczynie na jej pytania.
-Jestem Anter Naso, niegdyś mieszkaniec tego domu... a raczej tego co z niego zostało. Shinigami... Jesteśmy teraz w świecie duchowym Soul Society. Wszyscy trafiają po śmierci tu, albo dzięki pomocy shinigami. Są oni specjalną kastą, osób. Potrafią świetnie walczyć i walczą z pustymi, którzy pożerają dusze takie jak my. Niestety nasz okrąg jest tak daleko położony, że tu ich pomoc nie sięga... W końcu mają własne problemy. Skoro pamiętasz jeszcze coś ze świata żywych to mogą to być wspomnienia, albo jakiś shinigami zaraz po śmierci uwolnił twoją duszę i losem akurat tutaj... Szczęśliwym losem jednak bym tego nie nazwał.
Offline
-Hola!
Dziewczyna cofnęła się parę kroków machając rękoma. Entuzjazm Antera nieco ją spłoszył. Wolała jak na razie nie skupiać uwagi na niej a na obcym chłopaku.
-To nie możliwe, by tylko tyle zostało z Twojego domu... Oraz niesprawiedliwe że nie możesz być tym... Shinigami. Każdy powinien mieć szansę.
Odpowiedziała smutno. Co to za miejsce gdzie szufladkują ludzi od poziomu... Czegoś tam. Nie podobało się jej to. Jak również:
-Śmierć?! Nie nie, to jakaś pomyłka. Ja żyje i mam się dobrze.
Odpowiedziała szybko.
Offline
Anter usiadł bo nie wiedział jak wszystko dokładniej wyjaśnić Michi. Podsunął sobie jeden stołek i oparł się wygodniej o oparcie.
-Widzisz z zostaniem shinigami, to nie taka prosta sprawa. Owszem, każdy może spróbować ale każdy jest też inny. W normalnym świecie nawet zza życia, z rzadka normalni ludzie mogą też mieć wyższą energię duchową niż niektórzy. Tamten świat nie jest też jedynym jaki istnieje. Ten jest przykładowo zupełnie inny. Tutaj dusza, żyje jak człowiek, tak jakby dostaje drugie życie, tylko im bliżej Seiretei tym lepiej, a my jesteśmy naprawdę daleko...
Ostatnio edytowany przez Tsuki (2013-01-08 08:13:33)
Offline
Dziewczyna namyśliła się. Może on miał rację? A jeśli w ten sposób mu pomoże? Skoro sam nie może zostać shinigami, to Michi nim zostanie i mu pomoże. Oj, czuję przełom w jej zachowaniu. Z nową determinacją w oczach spojrzała na Antera. Podeszła do niego i pochyliła się by zrównać z nim poziom oczu. Wiesz ile odwagi ją to kosztowało?
-Dobra, wierzę Ci. Zostanę shinigami. Ale nie chcę byś tu był sam. Pomagasz innym a za to zasługujesz na coś lepszego niż mieszkanie w tej wylengarni kryminalistów... Bez urazy...
Uśmiechnęła się nieśmiało. Położyła dłoń na jego ramieniu i delikatnie je uścisnęła. Była mu szczerze wdzięczna za uratowanie życia. I chciała coś zrobić wzamian.
-Powiedz mi, jak ja się Tobie odwdzięczę?
Ostatnio edytowany przez Michi (2013-01-08 10:50:37)
Offline